Zacznijmy zatem z „wysokiego C”. W końcu chyba wszystkim nam chodzi o Marzenia. Przez wielkie „M”. O ich realizację. Dlaczegóż by zatem nie zacząć od nich właśnie? Nie ustawić ich sobie gdzieś na „horyzoncie”? By wiedzieć, w którą stronę zmierzać.

W znakomitej książce, zatytułowanej „Myśl i bogać się” (przy czym nie chodzi tu tylko o bogactwo w sensie materialnym, ale o wzbogacanie się na różnych płaszczyznach) jej autor, Napoleon Hill, podsumowuje wyniki swych wieloletnich badań nad życiorysami około 500 osób, które odniosły w życiu ponadprzeciętne sukcesy. Na różnych polach i płaszczyznach. Książka ta, tak na marginesie, zmieniła życie, postrzeganie go, wielu setek tysięcy, jeśli nie milionów, osób na całym świecie. Gorąco polecam.

Czy masz Palące Pragnienie?

Mr Hill pisze między innymi o tym, że wszystkie (wszystkie!) te osoby miały pewną cechę wspólną. Określa On ją jako Palące Pragnienie (ang. „Burning Desire”). Wszyscy oni mieli po prostu wielkie Marzenie. Ale takie, które ich aż „paliło”. Bardziej współcześnie: „jarało” (używam tego określenia jako bardziej adekwatnego, moim zdaniem). Coś, co ich kręciło. Nadawało kierunek ich życiu. Coś, do czego dążyli, niezależnie od okoliczności. Na ogół z ostatecznym sukcesem. Gonili „królika”. Aż go dogonili. Co więcej: przekonuje On, że jeśli się owego „królika” goni wystarczająco długo, to praktycznie nie ma możliwości, by go nie dogonić. Taka jest siła Marzeń. Tych palących.

Chyba każdy z nas ma w sobie takie Palące Pragnienie. Nawet jeśli nie wie jakie. Jeśli nie potrafi go (jeszcze) nazwać i określić. Każdy bowiem ma swoją niepowtarzalną indywidualność. Tak Ty, jak i ja. I Oni. Czasami, gdy o tym mówię, słyszę, że to takie „amerykańskie”, nierealne, z krainy bajek i snów. Odpowiadam wówczas niezmiennie: moje życie nie jest amerykańskie. Nie jest też radzieckie, południowoafrykańskie czy polskie (choć tu mieszkam i tym językiem się posługuję – z dumą i przyjemnością). Moje życie jest MOJE. Tak jak Twoje życie jest TWOJE. Tak uważam i będę się tego trzymał. Do końca.

Zatrzymam się dopiero na szczycie

Tak jak pisałem ostatnio: znalezienie swego Palącego Pragnienia to dosyć trudne zadanie dla zdecydowanej większości z nas. Po prostu nie wiemy, jak to zrobić, bo nikt nas tego nie nauczył. Niektórzy z nas są „samoukami”, niektórzy poszukują, niektórzy znaleźli, niektórzy jeszcze nie. Ale jest to „zadanie”, które, moim zdaniem, każdy z nas powinien przynajmniej postarać się wykonać. Z pełnym oddaniem. Jak bowiem zrealizować swe Marzenia, nie określając ich? Jak mówi T. Harv Eker:

Najważniejszym powodem, dla którego ludzie nie osiągają tego, co chcą, jest to, że sami nie wiedzą, czego chcą.

I jak się z Nim nie zgodzić?

Jak to zatem w sobie znaleźć? Choćby wykorzystując metodę sugerowaną przez Joe Vitale, którą przytaczam w książce. W skrócie: wyobraź sobie, że nie masz żadnych ograniczeń (finansowych, mentalnych, wynikających z codzienności). Rozmarz się. Jak byś wówczas chciał(a), by wyglądało Twoje życie? Czym miałoby się ono odznaczyć? Co, tak NAPRAWDĘ, chciał(a)byś robić? Jak mieliby Cię zapamiętać potomni? Pojedź po całości…

A później to zapisz. Tak, zapisz. Tak radzi choćby N. Hill. I tu często pojawia się trudność, wyrażona w pytaniu: „Jak to? Ja?”. No tak. Ty. A dlaczego nie? Wielu spośród nas ma problem z samym wyobrażeniem sobie tego, że moglibyśmy zrealizować swoje (a nie innych) Marzenia. Często boimy się je nawet wyrazić. Tak, jakby było w tym coś niestosownego. Tak, jakby ich realizacja była zarezerwowana tylko dla innych. Tych wybranych. A kto ich wybrał? Moim zdaniem: sami siebie wybrali (-śmy). Tak po prostu. Powiedzieli sobie: „To jest moje Marzenie i idę po nie. Niezależnie od wszystkiego. I choćby ta góra była nie wiem jak wysoka i nie wiem ile razy bym się potknął, to zatrzymam się dopiero na szczycie”. Na ogół tam właśnie dochodzą (nie koniecznie „po trupach”, a nawet niezbyt często). Większość z nas jednak ma poczucie, że nie jesteśmy tego warci. Według kogo jednak? Bo raczej nie według tych, którzy na SWÓJ szczyt (mniejszy lub większy) weszli. Oni bowiem wiedzą, że to niełatwe. Ale osiągalne. A Oni to My.

Bo życie jest takie krótkie

A czy to dobrze, czy to źle? Życie, przede wszystkim, jest jedno. Jak się skończy, to będzie za późno. I z pewnością jest zbyt krótkie, by oddać je „w pacht” innym (co wcale nie znaczy, że żyjemy w odosobnieniu od innych, i że nasze Marzenia mają ich nie uwzględniać). Z drugiej strony: zakładam, że raczej masz za sobą jego mniejszą część. A już tyle udało Ci się osiągnąć! To czemu się zatrzymywać? Skoro większa część przed Tobą?

Pomyśl, proszę, i o ile jeszcze go nie znasz, to odkryj w sobie to Palące Pragnienie. Najlepiej teraz. Albo w tych dniach. Poświęć na to trochę czasu. Wyobraź to sobie. Zapisz. Nawet jeśli miałoby to później ulec zmianie. W ten sposób przynajmniej wykluczysz jakieś 99% innych „opcji”. W ten sposób też „aktywuje się” Prawo Przyciągania. Ty zaczynasz przyciągać swój cel. A on Ciebie. Masz CZAS. Dużo czasu. Steve Jobs nie zaczynał od stworzenia smartfona, a od kroju czcionek i kursu kaligrafii. Adam Małysz też nie od razu był Orłem z Wisły, a Robert Lewandowski nie zaczynał kariery od Bayernu.  To przecież zwykli ludzie. Ale mieli wizje. Uwierzyli w nie i w siebie. Ty też możesz. I ja również. Nie jesteśmy ani lepsi ani gorsi niż ktokolwiek inny. Tyle tylko, że ma to być Twoje Pragnienie. Twoje Marzenie.

Wiem, że nie jest to łatwe. Znam to z własnego doświadczenia. Ale postanowiłem swego czasu wykonać to „ćwiczenie”. Najtrudniej było mi uwierzyć, że moje Palące Pragnienia są w moim zasięgu. Ale uwierzyłem. W efekcie, między innymi, możesz czytać teraz te słowa. A ja je piszę. Choć moje Marzenie jest większe. Trochę opisałem to w książce. Trochę piszę tutaj. I zapewniam: da się. Trzeba tylko odrzucić „podszepty” umysłu. Bo Twój umysł to nie Ty. Podobnie jak piec nie jest piekarzem, a książka autorem. To tylko narzędzia i wytwory. Bywają bardzo użyteczne.

Umysł to potęga do wykorzystania

W poniższym filmie, oryginalnym i dosyć archiwalnym, Napoleon Hill mówi więcej o sile umysłu. Twierdzi choćby z pełnym przekonaniem, że człowiek jest w stanie osiągnąć wszystko, co (jego umysł) jest w stanie sobie wyobrazić i w co uwierzyć. Warto posłuchać Jego słów (przepraszam, że nie ma tłumaczenia – odsyłam do książki). Prosi też o jedno. I nie jest to bogactwo. Prosi o mądrość dla siebie tak, by mógł jak najlepiej wykorzystać dane Mu „narzędzia”. Dla dobra swojego i innych. W Jego przypadku (i milionach innych): dało się. I nic nie stoi na przeszkodzie, by w Twoim czy moim się nie dało.

I myśl co chcesz.

YOLO!

Tomek Kania