Marzyć czy nie marzyć? Oto jest pytanie.

Czy lepiej marzeniom dać rozmach i siłę,

Wierząc, że Świat cały odpowie nam na nie,

Czy może bezpieczniej, zakopać w „mogiłę“,

Chroniąc się przed bólem i rozczarowaniem?

Jakże często obawiamy się marzyć. Marzyć naprawdę. Mieć te wielkie Marzenia. Nie ograniczać się w nich. Choćby tylko w swym umyśle. Wyobrażać sobie siebie, jak byśmy się czuli, gdybyśmy te Marzenia zrealizowali. Widzieć siebie „w tym“. Czuć się w „tym“ dobrze, swobodnie.

Dlaczego tak jest? Dlaczego się w swych Marzeniach ograniczamy? Nie dajemy sobie przyzwolenia na to, by w nich zaszaleć? Dlaczego, często, wręcz się ich obawiamy?

Przyczyn tego jest wiele. Mógłbym je wymieniać i lista byłaby dosyć długa. Ale teraz skoncentruję się na jednej z nich.

Otóż przyzwyczajeni jesteśmy myśleć (i trudno nam uwierzyć i zrozumieć, że może być inaczej), iż świat jest „materialistyczny“. Że istnieje tylko to, co możemy zobaczyć, zmierzyć, dotknąć. Czego istnienie potwierdza „mędrca szkiełko i oko“. Co więcej: że tego jest skończona, określona ilość. I więcej być nie może. Zwłaszcza tego, co uznajemy za dobre i pożądane (tak, pożądane – nie bójmy się tego słowa).

A co za tym idzie: żywimy obawę, że dla nas nie wystarczy. Zwłaszcza tego dobrego. Że na to nie zasługujemy (a dlaczego? bo inni są lepsi?). A nawet gdyby dla nas wystarczyło, gdybyśmy zrealizowali te swoje Marzenia, to stałoby się to czyimś „kosztem“. Ktoś musiałby za to „zapłacić“. A to przecież byłoby takie egoistyczne! Niestosowne!

A my przecież nie chcemy być egoistami. Nie chcemy być „niestosowni“. Bo co inni powiedzą? A poza tym… i tak się nie da. To po co się starać? Po co sobie wyobrażać? Po co wierzyć? To nie dla mnie…

Bach. I masz. Skoro jednak tak myślimy… to czemu się dziwić?

A to w ogóle nie jest tak.

Wszechświat, Życie we wszystkich swych przejawach (a co za tym idzie – również my) nieustająco się rozwija. Nieustająco do rozwoju dąży. Do tego, by wszystkiego było więcej. Lepiej. Mocniej.

Często, w swej megalomanii, uważamy, że wiemy, jak jest zbudowany i jak działa Świat. Życie. Prawdą jest jednak, że nie wiemy. To „siły“ dużo większe od nas. Siły, która nas stworzyła, a nie my je. A to, co się dzieje wokół nas, oprócz swej warstwy „widzialnej i mierzalnej“, ma też wiele innych warstw. Będących poza naszymi zmysłami. Poza możliwościami pomiarowymi naszej, coraz nowocześniejszej, aparatury.

Jak bowiem mówi Mike Dooley: „Większość z tego, co nam się w życiu przydarza, ma swe źródła i korzenie poza zasłonami czasu i przestrzeni“. A współczesna nauka (choćby fizyka kwantowa) zaczyna to potwierdzać.

I do jakich wniosków nas to prowadzi? Między innymi do tego, że „wszystko powstaje z niczego“. Że praktycznie wszystko to, co nas otacza, a co jest tworem Człowieka, kiedyś nie istniało. Że wszystko to zostało stworzone dwa razy: najpierw w umyśle, a później w rzeczywistości. I nadal jest tworzone.

I że jest tego coraz więcej. Tego, o czym myślimy. Na czym się koncentrujemy. I że każdego z nas to dotyczy. Każdy z nas bierze udział w tym „procesie”. Inaczej bowiem być nie może. Każdy z nas jest częścią Wszechświata. Na tych samych prawach.

Podam, może trywialny, ale obrazujący to przykład. Wyobraź sobie, że słuchasz radia, a w nim „Imagine“ Johna Lennona. I przechodzę ja. Też to słyszę. Podoba mi się. Pytam Cię: jaka to radiostacja? I włączam. I czy z tego faktu wynika, że Ty przestajesz „Imagine“ w swym odbiorniku słyszeć? Albo że słyszysz ciszej? No przecież nie.

A teraz wyobraź sobie, że przyszło jeszcze tysiąc atletów. I każdy z nich to marzyciel. I każdy włączył swojego boomboxa na maksa. A w nim, oczywiście, „Imagine“. To Twoje czy moje radio od tego padnie? Przestaniemy słyszeć „Imagine“? No skąd! A jak jeszcze podkręcimy, to dopiero się zadzieje! ☺

Jeżeli zacznę z Tobą rozmawiać i w toku tej rozmowy coś sobie uświadomisz, to znaczy, że ja od tego zgłupieję? Wprost przeciwnie. Sam mogę sobie coś uświadomić. I świadomości będzie więcej. Jeśli jeszcze do tego uśmiechnę się do Ciebie, a Ty do mnie, to będzie więcej uśmiechów. A jak jeszcze zaczniemy darzyć się sympatią i szacunkiem, to nikomu tego przecież nie odbierzemy! Nikt nie stanie się przez to mniej sympatyczny i godzien szacunku.

I tak jest ze wszystkim. Jeśli rozejrzymy się uważnie dookoła, nie przez pryzmat naszych przekonań, to zobaczymy, że na świecie jest coraz więcej Dobra, Miłości, Szacunku, Dóbr wszelakich, Pomysłów (co tu dalej robić), Radości, Wiedzy, Świadomości, Pokoju, Spokoju, Muzyki i czego tam jeszcze pragniemy.

Oczywiście są też rzeczy złe. Nikt temu nie zaprzecza. Po co jednak się na nich koncentrować? Po co nadawać im moc? Należy je zauważać i nie zaprzeczać faktowi, że je też w swych umysłach tworzymy. Ale pozwolę sobie na tym poprzestać. Nie będę ich nawet nazywał. Nie chcę ich bowiem w moim życiu.

Już W.D. Wattles, w wydanej w 1910 roku „Sztuce wzbogacania się”, pisał: „(…) bogactwa (…) jest więcej niż potrzeba. Pałac wielkości waszyngtońskiego Kapitolu mógłby być zbudowany dla każdej rodziny na Ziemi przy wykorzystaniu budulca tylko z samych Stanów Zjednoczonych”.

Wtedy samoloty dopiero „raczkowały“. I nie były wyposażone w GPS. Dziś zaś elektryczna Tesla Elona Muska leci na Marsa…

Wszechświat jest nieskończony. Jest też nieskończenie bogaty w swej różnorodności. Pole Możliwości nie jest ograniczone niczym innym, niż nasza wyobraźnia. I od nas tylko zależy w którą stronę ona pobieży. W którą ją skierujemy.

Dlatego używajmy jej! Śmiało! Dajmy czadu! Na maksa. Nie obawiajmy się niestosowności naszych marzeń. Ich wielkości. Teatrów naszych ogromnych! Jeśli bowiem tego nie zrobimy, to skąd Wszechświat będzie „wiedział“, czego chcemy? A bez tego nie zacznie tworzyć poza zasłonami czasu i przestrzeni. Będzie zaś tworzył, to co „zobaczy”.

A co, jeśli się jednak nie uda, ktoś może zapytać. Odpowiem: „A ten znowu swoje…“ Skoro tak myśli? Tworzy. Tworzy brak i porażkę. A po co?

My jednak tego nie chcemy. Dlatego ośmielmy się marzyć. A Marzeniom naszym dajmy rozmach i siłę. Wierząc, że Świat cały odpowie nam na nie.

Bo czucie i wiara silniej mówi do mnie… ☺

YOLO!

Tomek Kania​