Chcieć więcej czy zadowolić się tym, co mamy? Oto jest pytanie!

Czy cieszyć się tym, co mamy, myśląc sobie, że przecież „mogło być gorzej”, „inni mają jeszcze mniej”, „po co mi więcej?”, „co pomyślą inni?”, czy niezależnie od wszystkiego chcieć więcej? Mocniej? Piękniej? Lepiej?

Zatrzymać się czy iść naprzód? Odpuścić sobie, czy walczyć dalej? Oglądać się na innych, którzy mogą nas ocenić stwierdzeniami typu: „Jeszcze Ci mało?” czy też się nie oglądać i sięgać po więcej?

Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista. Zwłaszcza w naszych (polskich) uwarunkowaniach, gdzie „sięganie po więcej” jest często uznawane za „wychylanie się” i spotyka się z szeptaniem po kątach i wytykaniem palcami.

Tyle tylko, że my, w pierwszej kolejności, jesteśmy istotami ludzkimi. A to nie ma nic wspólnego z narodowością czy miejscem życia. Ponadto: jakże często utożsamiamy owo „więcej“ z pieniędzmi. A to nie jedyny miernik „więcej“. Poza tym: nie najważniejszy. Pieniądze są bowiem jedynie pochodną innych „więcej“.

Zacznę od tego, że jako istoty ludzkie zostaliśmy stworzeni do tego, by się rozwijać. Zostaliśmy stworzeni do „więcej“. Podobnie jak wszystko, co nas otacza. Wszystko dąży do rozwoju. Kwiaty, drzewa, mrowiska, ławice ryb, firmy rodzinne, korporacje, państwa, armie. Kosmos wreszcie, który nieustannie się rozszerza.

Dlaczego zatem jedynie człowiek miałby być „niezgodny z naturą“? Nie jest. Naturalną potrzebą człowieka, a (moim zdaniem) również celem, dla którego przychodzimy na ten świat, jest nasz rozwój. Chęć sięgania po „więcej“. Po „lepiej“. Po „piekniej“, „dalej“, „wyżej“. Bez tego, metaforycznie, umieramy. Zatrzymujemy się. A wobec faktu, że wszystko wokół się rozwija – stojąc w miejscu „zwijamy się“ w odniesieniu do otaczającego świata.

Jest takie piękne powiedzenie angielskie: „If I rest, I rust“. Jeśli się zatrzymam, zardzewieję. Co moja Mama parafrazowała mówiąc: „Mów coś, rób coś, ruszaj się, bo zaczniesz skrzypieć“. Jakże to prawdziwe.

Pytanie tylko co to znaczy „więcej“? Oczywiście dla wielu oznacza to więcej pieniędzy. Dla innych więcej władzy. I tak to sobie, na ogół, trochę bezrefleksyjnie, wyobrażamy. I myślimy: „chce więcej… się nachapać”.

Ale to tylko taki stereotyp. Bo tych „więcej“ jest dużo, dużo, dużo więcej! I każdy z nas, w sposób naturalny, do jakiegoś „więcej“ dąży. Czy jesteśmy tego świadomi, czy nie.

Czy ktoś rozsądny powie, że Robert Lewandowski powinien przestać strzelać więcej bramek, bo już się ich nastrzelał i niech zrobi miejsce młodszym? Żeby sobie odpuścił kolejne tytuły, bo tyle ich już ma?

Czy ktoś namawiałby Kasię Nosowską do zaprzestania tworzenia nowych piosenek, bo już tyle ich napisała? J.K. Rowling do zaprzestania pisania, bo już się tyle na tym „Harrym Poterze” nachapała?

Czy komukolwiek przyszłoby do głowy, by namawiać mnicha buddyjskiego, by się już nie wgłębiał w te swoje medytacje, bo jego poziom świadomości jest wystarczający i po co mu wiedzieć jeszcze więcej? Tudzież po co to naukowcowi, który zgłębia ukochaną przez siebie dziedzinę wiedzy?

Kto rozsądny pójdzie do Zarządu KGHM i zasugeruje, by nie wydobywali już miedzi i nie starali się zarobić na jej sprzedaży jeszcze więcej? Albo do Apple, żeby nie udoskonalali już iPhona, bo mało kto za tym nadąża?

Jerzy Stuhr, choć ma na koncie mnóstwo wspaniałych ról, zapewne wciąż odczuwa twórczy niedosyt. I chciałby może jeszcze trochę więcej? Przecież to kocha. Michael Phelps, choć zdobył najwięcej złotych medali olimpijskich w historii, wciąż chce ich … więcej. Co prawda próbował zakończyć karierę, ale mu nie wyszło.

Oczywiście za tym „więcej“ idzie na ogół więcej pieniędzy (co jest zgodne z Prawem Wynagrodzenia – więcej (sic!) piszę o tym w „Pieniądze, ach pieniądze!“ – e-book już na ukończeniu).

Przykłady można mnożyć bez końca. Również z drugiej „strony“. Ktoś, kto znajduje satysfakcję w hejtowaniu i krytykowaniu innych będzie szukał okazji, by jeszcze więcej, jeszcze celniej… Politycy będą szukali (i znajdowali) coraz więcej argumentów na to, że przeciwnicy polityczni są warci mniej niż oni. I tak dalej.

Każdy bowiem chce, potrzebuje, się rozwijać. Osobiście, odkąd pamiętam, zawsze chciałem czegoś więcej. I wciąż chcę. Więcej niezależności, różnych doświadczeń życiowych, pieczątek w paszporcie. Teraz też więcej czasu dla Dzieci.

Chcę napisać więcej książek. I jeszcze, żeby były nieco chociaż lepsze. Chcę przebiec 10 km poniżej 45 minut (zbliżyłem się ostatnio na 45:18).

A w związku z tym, co tu staram sie robić, chciałbym mieć jeszcze więcej polubień strony (śmiało, śmiało! 😉 „lajkujcie“, udostępniajcie, zanim stanie się to „passe“, a kiedyś się stanie) – jest ich już prawie 10 tysięcy. Potem jednak będę chciał jeszcze więcej. Dlaczego? A no dlatego, że jest to wyznacznik jakości tego, co robię. A chcę to robić jak najlepiej. W ramach wiedzy i umiejętności, których staram się zdobywać coraz więcej.

Odpowiedź zatem na pytanie postawione na początku wydaje się prosta: chcieć więcej. Nie do końca jednak taka prosta ona jest…

Dobrze jest bowiem, a nawet bardzo dobrze, cieszyć się tym, co się ma. Odczuwać za to wdzięczność. TERAZ. Wyrażać ją nieustająco. Każdego dnia. Dziękować za to. Choćby dlatego, że na ogół jest tego … więcej, niż było kiedyś. Wszystko wokół wszak się rozwija.

Owo „więcej“, po które sięgamy, do którego (naturalnie) dążymy, czeka na nas gdzieś w przyszłości. I zapewne się zmaterializuje, urzeczywistni. Ale co, jeśli Robert Lewandowski złapie poważną kontuzję, Kasię Nosowską dosięgnie niemoc twórcza (lub będzie chciała „więcej“ w innej dziedzinie), ceny miedzi znów spadną, a ja nie napiszę następnej książki, nie dostanę tych 10,000 polubień i skończę z czasem 45:01?

Nic. Może nie napiszę, że „absolutnie nic“, a raczej że „nic wielkiego“. Dlaczego? Dlatego, że to, co jest teraz, jest po prostu dobre. Osobiście jestem za wszystko co mam niezmiernie wdzięczny. Podobnie jak wiele innych osób. Gdyby jednak coś poszło dalej „nie tak”, to przecież jest tyle obszarów życia, w których można sięgać po „więcej“. I jest ich coraz więcej ☺

Szczera wdzięczność za to, co mamy, ma też bardzo praktyczny wymiar. Zgodnie bowiem z Prawem Przyciągania – dostajemy tego … więcej! A dokładniej: więcej powodów do wdzięczności. Do jej wyrażania.

Jest też druga strona „medalu“ (w czym staram się uświadamiać choćby moje Dzieci, dla których PP to jeszcze kompletna abstrakcja). Otóż uczę Je, że jak się czegoś nie szanuje, to się to … traci. Jak się nie jest za coś wdzięcznym, to to „znika“. I rzeczywiście znika(m) im to… A Dzieci to bardzo pojętne stworzenia.

Sięgajmy zatem po więcej! To naturalne. Jesteśmy do tego stworzeni. Rozwijajmy się zatem. Wybierzmy jednak, świadomie, SWOJE kierunki tego rozwoju. W końcu to NASZE życie.

Nie zapominajmy jednak, by z wdzięcznością dziękować za to, co już otrzymaliśmy. Bo jak się czegoś nie szanuje…

YOLO!

Tomek Kania​

PS. Miałem w swoim życiu okres, kiedy chciałem mieć więcej korków od wina. Każdego dnia. I odnosiłem w tym spore sukcesy! Z czego wywnioskowałem, że generalnie jestem skazany na sukces 😉 Potem jednak zmieniłem kierunki rozwoju. Teraz wolę choćby „zbierać“ więcej lajków 😉 Rozwijając się przy tym. Zdobywając nowe doświadczenia.