47

Chcę napisać o tym jak wykreowałem swoją obecną rzeczywistość. Swoje życie w obecnym jego „kształcie“. Jak przeszedłem z punku A (nieciekawego) do punktu B (bardzo ciekawego ).

 

Chcę napisać o tym jak wykreowałem swoją obecną rzeczywistość. Swoje życie w obecnym jego „kształcie“. Jak przeszedłem z punku A (nieciekawego) do punktu B (bardzo ciekawego ).

Ci z Was, którzy znają moje książki, znajdą tu wiele znajomych słów i „elementów”. Jak bowiem podkreślam: piszę tylko o tym co znam, rozumiem i jest częścią mojego życia. Stąd między innymi pomysł stworzenia tego wpisu, który do siebie „przyciągnąłem”.

Chciałbym bowiem, byście wiedzieli, że to, o czym piszę, to nie są jakieś „wydumane teoryjki“, nie mające oparcia w „twardych” realiach życia. Wprost przeciwnie. To się po prostu dzieje. I wcale nie jest takie „twarde”.

Dodam też, że będę pisał o kreacji życia w całości. Nie w sensie biologicznym, oczywiście. O tym, co zrobić by było takie, jakie chcemy, żeby było. Ale kreować można również jego pomniejsze „składniki”.

A zatem… zaczynamy

OKREŚL CZEGO CHCESZ!

Niby proste, ale jak mówi Harv Eker: „Większość ludzi nie osiąga w życiu tego, co chcą, bo nie wiedzą, czego chcą“. A bez tego nie ruszymy. Będziemy się kręcić w kółko.

Zastanów się zatem, czego tak naprawdę chcesz od życia. Nazwij to. Opisz. Konkretnie. Co to ma być? Nie myśl (absolutnie!) o tym, czego nie chcesz. Chyba, że chcesz to wykreować. Poza tym: kombinacji tego, czego nie chcesz jest mnóstwo. Staraj się nazwać to, czego chcesz, w miarę dokładnie. Nie ograniczaj się przy tym za bardzo. Pamiętaj, że tu chodzi o Twoje życie.

Wyobraź sobie, że masz doniczkę i możesz wyhodować w niej jeden kwiat. Nie myśl, że nie chcesz piwonii czy fiołka, jeśli chcesz storczyka.

U mnie wyglądało to mniej więcej tak (a raczej – dokładnie tak):
CHCĘ spędzać dużo czasu z Dziećmi, podróżować, realizować się twórczo (pisać), pomagać innym (żeby inni to czytali), i żeby sprawiało mi to przyjemność; chcę pracować głównie w domu, robić inne ciekawe rzeczy poza pisaniem, mieć dużo kontaktu z innymi ludźmi, być w dobrej formie fizycznej, nie iść na zbytnie kompromisy, być pełnym energii i z przyjemnością wstawać rano.

Każdy by tak chciał, powiesz? No to na co czekasz 😉 A tak serio: możesz w to wierzyć lub nie, ale gdy określałem tę wizję (niespełna dwa lata temu), jedynym, co się z nią pokrywało to punkt 1 (dużo czasu z Dziećmi). Nie będę wnikał w szczegóły. Ci z Was, którzy znają mnie choćby z wywiadów, mogą to sobie zapewne wyobrazić. Tak było.

Zauważ jedno: nie ma tam słowa o pieniądzach. Nie myśl o nich. Myśl o życiu. Pieniądze, zgodnie ze swoją naturą, „się znajdą“. O ich naturze piszę w „Myśl co chcesz“. Mogę jedynie zapenić, że „w punkcie A“ miałem jedno źródło dochodów. Do tego chwiejne. Teraz mam kilka. W tym książki (nie podstawowe). Nie myśl za bardzo o pieniądzach, chyba że jest to Twój główny cel.

Poszukaj tego, co chcesz, w sercu. Tam są odpowiedzi. W głowie możesz mieć to, czego inni chcą od Ciebie. Albo Twoje założenia co do tego. Określ, czego TY chcesz.

Nie myśl przy czym, że coś jest niemożliwe. Jeśli tak myślisz – przeczytaj o Polu Możliwości (wpis „Wszystko się może zdarzyć każdemu“). Rozejrzyj się dookoła: jeśli ktoś, ktokolwiek, prowadzi takie życie, o jakim myślisz, to znaczy, że można takie wykreować. Wszystko się moze zdarzyć. Choćby to, że video „Tamta dziewczyna“ Sylwii Grzeszczak obejrzało na youtube 82 miliony ludzi w rok. A ilu jest Polaków? 😉 A tak przy okazji: tam jest „magiczny“ tekst. Radzę się w niego wsłuchać i wziąć sobie głeboko do serca. Jego przesłanie.

O tym jak „skonstruować” SWÓJ „punkt B”, określić SWÓJ kierunek, sporo piszę w „Myśl co chcesz”.

Dobrze jest też wiedzieć, jakie jest Twoje „Dlaczego?“ Dlaczego chcesz takiego życia? Bo im większe „Dlaczego“ tym łatwiejsze „Jak“. Mam swoje „dlaczego“, ale nie będę o tym pisał. Nie jest to najważniejsze w kreacji. Choć w niej pomaga.

Czego zatem chcesz? Konkretnie.

UWIERZ W TO!

„Człowiek może osiągnąć wszystko, co sobie wyobrazi i w co uwierzy“ – Napoleon Hill.

Skoro wyobraźnia już zadziałała, czas na wiarę. To drugi, kluczowy, punkt. Bardzo wiele osób ma z tym problemy. Nie wierzymy bowiem, że my też możemy. Że to też dla nas. Że wykreujemy takie życie, jakie byśmy chcieli. Przybijają nas ograniczenia i uwarunkowania. Nie wierzymy, że możemy je przezwyciężyć. Jeśli w to nie uwierzysz, to… trudno. Pamiętaj jednak, że każdy ma jakieś ograniczenia i uwarunkowania. Każdy. W tym ja.

Najlepiej uwierzyć bez wahania! Bez wątpliwości, że się da. To bardzo trudne, wiem. Trudno czasami uwierzyć, że jak się tego storczyka zasadziło (taką pesteczkę), to wyrośnie z tego piękny kwiat. No, wyrośnie. Ma przynajmniej duże na to szanse. Trzeba uwierzyć. Tak, że jeśli ktoś Cię obudzi w nocy i zapyta, jak wygląda Twoje życie, to bez wahania opowiesz o tym, czego chcesz.

Nie powinno się zatem opisywać swojego (przyszłego) życia w zupełnym oderwaniu od obecnego (chyba że jest się gotowym z nim całkowicie zerwać). Mój „punkt B“ nie był całkiem oderwany od tego, co znałem wcześniej. Miałem Dzieci, podróżowałem wcześniej dużo, pisać też potrafiłem 😉

Wyobraź sobie, że jesteś statkiem na jakimś kursie i teraz chcesz go zmienić. I nie jesteś zwrotną motorówką, a potężnym kontenerowcem. Płyniesz na północ. Chcesz na południe. Nie obrócisz się w miejscu. Jeśli określisz swoje przyszłe życie w kompletnym oderwaniu od obecnego, to po prostu w nie nie uwierzysz (jako osoba rozsądna). A jak nie uwierzysz – nie zrobisz tego, co niezbędne. Bo nie będziesz wierzyć w sens tego działania.

Z uwierzeniem jest związany jeszcze jeden duży problem: jest on powiązany z naszym poczucie wiary w siebie. Własnej wartości. Jeśli jest niskie, to nasza wizja albo nie będzie wystarczająco inspirująca (by się nam chciało chcieć) – będziemy się bali większej. Albo będzie duża, ale… pomyślimy, że nie da się jej zrealizować.

Trzeba trochę wypośrodkować. Trudno uwierzyć, że w tydzień zostanie się milionerem. Ale już w 3 lata…

Dobrze jest popracować nad poczuciem własnej wartości. Jest o tym sporo książek, szkoleń, warsztatów. W moim przypadku – nie jest to problem. Tak mam, nic na to nie poradzę.

Pamiętaj też o jednym, a to bardzo ważne: nie przejmuj się za bardzo, że nie wiesz jeszcze jak masz to zrobić? Jak zmienić swój kurs? To oczywiste, że nie wiesz. Nikt nie wie. Gdybyśmy wiedzieli, już byśmy to zrobili. „Jak“ Ci się objawi. Na tym właśnie polega choćby magia „Prawa Przyciągania“. Ale nie tylko na magii będziemy się tu opierać. Czeka nas też praca. Działanie! Bez niego – ani rusz. Ale pisząc „praca“ nie mam na myśli „trud i znój“.

Wierzysz już? Choć trochę? Powiem tak: jeśli w tym momencie odczuwasz odrobinę choćby ekscytacji, to zapewne tak. Jeśli jej nie odczuwasz – nie wierzysz raczej.

Uwierz. W siebie. W swoje życie.

STWÓRZ OBRAZ MENTALNY!

Jak mówi Bob Proctor: „Jeśli zobaczysz to w swym umyśle, będziesz mieć to w swoich rękach“.

To niesłychanie ważne! Niesłychanie! I bardzo pomocne. Jak bowiem piszę w „Prawie Przyciagania“: przyciągamy do siebie (urzeczywistniamy) swoje obrazy mentalne, swoje wizje. A bardziej dokładnie: związane z tym poczucie spełnienia.

Wiele osób wspomina o obrazach mentalnych (wizualizacjach, afirmacjach), ale niewiele mówi, jak to zrobić prawidłowo. Podam zatem swój przykład. Zaznaczę, że mam kilka takich obrazów, ale jeden jest podstawowy. Powinien on być jak najbardziej szczegółowy i „zmysłowy“. Poproszę zatem o Twoją wyobraźnię.

Mój obraz mentalny: Siedzę przy stoliku obok domku, w którym mieszkam (nie mojego domu). Jest ciepły wieczór. Jestem nad ciepłym morzem, bardzo blisko spokojnej plaży. Wokół szumią palmy. Nieopodal suszy się pianka i sprzęt nurkowy. Słyszę głosy moich Dzieci. Ich śmiech. Odczuwam lekki głód, ale wiem, że za niedługą chwilę zjem smaczny posiłek. Słyszę odgłosy ptaków, czuję „zapach tropików“. Siedzę przy komputerze i piszę coś na fanpage. Na stoliku stoi kieliszek białego wina. Oszroniony. Jestem spokojny i w stanie „flow“. Nieopodal jest moja Żona (nie przeszkadza 😉). Jako osoba autonomiczna nie gra Ona głównej roli w mym obrazie – zapraszam Ją jednak do niego. Nie jestem jednak od Niej zależny. Ani od nikogo innego. Innych konkretnych osób (poza Dziećmi) w tym obrazie nie ma. Są za to gekony biegające po ścianach domku

Przypominam: to mój obraz! Nie wiem, czy go widzisz? Czujesz? Jest w nim wszystko to, co dla mnie ważne (czego chcę). Dzieci, podróże, pisanie i kontakt z ludźmi (dlatego fanpage). Nurkowanie, dobry posiłek. Spokój. Niezależność. Obrazy, zapachy, dźwięki, dotyk (klawiatura), smak (wina).

A są tam pieniądze? Ani slowa o nich. Ale przecież jakoś musiałem się tam dostać… I (za) coś zjeść.

Bardzo ważnym jest przy tym, by z każdym elementem takiego obrazu mentalnego czuć się dobrze! By czuć się w nim swobodnie. Jeśli bowiem tak nie jest, to znaczy, że mamy do czynienia z jakimiś przekonaniami ograniczającymi, niejako „sabotującymi“ realizację tego obrazu. Podam przykład: wiele osób chce „mieć kupę kasy“. Ale bardzo często tak naprawdę nie czują się z tym swobodnie. Towarzyszą temu bowiem myśli i uczucia typu: „Kasa jest zła“, „Pierwszy milion trzeba ukraść“, „Koleżanki przestaną mnie lubić“, „Trzeba będzie spędzać czas z tymi nadętymi burżujami“, „Na pewno mi ukradną“, „Tyle z tym zachodu – komu by się chciało?“ itp.

Jeśli nie czujesz się w swoim mentalnym obrazie swobodnie, to poszukaj swoich przekonań ograniczających. A potem je zmień. Lub swój obraz. Aż do skutku.

Rozumiesz, o co mi chodzi? Stworzenie takiego, dopracowanego, obrazu mentalnego, w którym czujemy się swobodnie (co powoduje pozytywne emocje!), jest bardzo pomocne, pozwala bowiem określić „Punkt B“. Zobaczyć go. Poczuc się, jakby sie już tam było. Pozwala też na codzienną dalszą pracę (nie znój).

Co jednak najważniejsze: świadomie pokazujemy podświadomości (naszemu potężnemu „systemowi operacyjnemu“) co ma nam „wyprodukować“. A my jej w tym pomożemy. Dokładniej o tym, jak „obsługiwać” podświadomość piszę w obydwu książkach, zwłaszcza zaś w „Prawie Przyciągania”. W „Myśl co chcesz” piszę też o tym, jak zmieniać swe przekonania.

Czas zatem do pracy…

ZACZNIJ DZIAŁAĆ!

Samo określenie celu, uwierzenie weń, wyobrażenie go sobie to jeszcze za mało. Tak jak bowiem wielokrotnie pisałem: samo pozytywne myślenie nie wystarczy. Trzeba jeszcze działać.

Co to oznacza? W „Prawie Przyciągania“ piszę choćby o technikach wspomagania jego działania. Teraz podam trzey podstawowe. Otóż (najlepiej codziennie) należy robić trzy rzeczy.

Po pierwsze: przywoływać swój obraz mentalny. Z dwóch powodów: przypominamy podświadomości, o co nam chodzi. Pozwala nam to także „poczuć się, jak byśmy już tam byli“ i wejść na „odpowiednie fale“. A dlaczego to takie ważne – piszę w „PP“

Po drugie: robić (codziennie) jeden krok w stronę realizacji swej wizji. Cokolwiek. Coś przeczytać, z kimś porozmawiać, zrobić coś fizycznego (na przykład: napisać kilka stron książki). Dlaczego to ważne? Dlatego, że jednak coś robić trzeba. Samo się nie zrobi. Ponadto: działanie jest „aktem wiary“ – wierzysz (działasz), albo nie wierzysz (nie działasz)? Jeśli podświadomość uzna, że wierzysz (bo świadomie coś robisz) – weźmie się do roboty. I co chyba najważniejsze: jeśli nie chce Ci się realizować swej wizji, to… komu się będzie chciało? Pamiętaj przy tym, że ZAWSZE realizujesz jakąś wizję. Siadając przed telewizorem też.

Po trzecie: znaleźć każdego dnia „pięć minut“ dla siebie. Tylko dla siebie. Na swoje przyjemności. I znowu: dlaczego to ważne piszę w „PP“.

Robienie tych trzech rzeczy, konsekwentnie, każdego dnia, spowoduje, że nadasz swemu życiu kierunek. Wkręcisz się w realizację swej Wizji. Swego życia. Zaczniesz je stwarzać. A podświadomość oraz inne „siły tajemne wszechświata“ Cię wspomogą. Nie wiemy dokładnie jak to działa. Jest to bowiem poza naszą świadomością. Wiemy jednak, że działa.

Podlewaj swój Kwiat. Wyrywaj chwasty wokół niego. On już tam kiełkuje…

ODPUŚĆ SOBIE CODZIENNE SPRAWDZANIE!

Wiele osób popełnia ten błąd. Wydaje nam się, że „wiemy lepiej“ jak, co i kiedy ma się wydarzyć. Nazywam to „Mikrozarządzaniem Prawem Przyciągania“. Sprawdzamy, kontrolujemy, bo tak jesteśmy nauczeni. Myślimy, że coś miało być jakoś kiedyś. Nie jest, to wpadamy w panikę. Zmieniamy wizję, dostosowujemy ją do malejącej wiary. Zmniejszamy. Czasami w ogóle odpuszczamy. A to błąd. Mamy bowiem do czynienia z nie do końca zrozumiałymi, ale sprzyjającymi nam, „procesami i zjawiskami”. Pozwólmy im działać.

Czy jak zasiejesz ziarenko, to za chwilę sprawdzasz, czy wyrosła z niego roślinka? Czy ma już owoce? Grzebiesz w ziemii? Jeśli tak – z pewnością nic z tego nie będzie. Oczywiście nie mówię, że nie ma sprawdzonych metod w wielu przypadkach. Żeby się nauczyć języka obcego, trzeba poznać słówka, gramatykę, pokonwersować. Choć jest na to wiele metod. Jeśli są jakieś sprawdzone metody, pomagające w realizacji Twej Wizji – poznaj je, naucz się i zastosuj. Jeśli zaś nie ma – nie wpadaj w panikę.

Przyjmij, że nie wiesz jak TO działa. Tak dla uproszczenia. Rób swoje codziennie, obserwuj, zachowaj świadomość. Uważność. „Módl“ się. Zaufaj. Nie musisz wiedzieć jak działa samolot, by z Warszawy dolecieć do Honolulu. Skup się na drodze, nie na maszynie.

Wykorzystuj jednak przy tym (naucz sie tego) dwa potężne narzędzia, które bardzo w całym procesie pomagają. Jednym z nich jest RAS (piszę o nim w obydwu książkach, pisałem też ostatnio tutaj we „W poszukiwaniu malinowych cudów”). Drugim zaś jest „modlitwa“. O niej napiszę wkrótce.

CZY TO DZIAŁA?

Odpowiem tak: a to jest bardzo dobre pytanie. I zasadne. Wiele osób obawia się spróbować, bo co, jak jednak nie działa? Jak się nie uda? I stracą ostatnią nadzieję? I dojdą do wniosku, że to jednak nie dla nich.

Jak jednak mawiał Henry Ford: „Jeśli myślisz, że coś możesz lub nie możesz, to w obydwu przypadkach masz rację“.

Jak każdy: miałem swoje wątpliwości. Uwierzyłem jednak. Bez wahania. Zrobiłem dokładnie to, o czym piszę w książkach (w odniesieniu do siebie, oczywiście, ale to metodologia uniwersalna). To, czego nauczyłem się od moich Nauczycieli.

Efekt? Jest piątek. Pracuję będąc w domu. Piszę. Wydałem dwie książki w niespełna rok. Obydwie są na półkach, a ich recenzje czasami onieśmielają nawet mnie… 😉 Niektóre wpisy tutaj przekraczają 50 tysięcy odbiorców. Dziękuję!

Spędzam dużo czasu z Dziećmi. Jestem spokojny. Codziennie rano wstaję z przyjemnością. Jest mnie 16 kilogramów mniej, niż 2 lata temu (i jakieś 8 niż wtedy, gdy przebiegłem maraton 7 lat temu).

Widzę i czuję sens tego, co robię. Mam kontakt z wieloma osobami (choćby z Wami). Współprowadzę bardzo ciekawy projekt biznesowy. Nad związkiem (jego poprawą) jeszcze pracuję, ale jest o niebo lepiej, niż było. A za trzy tygodnie wyjeżdżam. Nawet nie nazwę tego urlopem. Raczej Wakacjami. Będzie ciepło. Będzie Rodzina, nurkowanie, pisanie i… gekony

Brzmi jak bajka? Nie. Po prostu zrobiłem to, o czym piszę. Oczywiście nie wszystko poszło tak, jak sobie na początku wyobrażałem. Ale przecież wiedziałem, że tak będzie. Wyszło nawet lepiej Nie miałem wtedy choćby pojęcia o czymś takim, jak fanpage! Uwierzysz? Tak było. Nie planowałem też dwóch książek. Drugą „przyciągnąłem“ 😉 Czy było łatwo? Zależy jak na to spojrzeć. Dużo pracy, ale takiej, którą chciałem i chcę wykonywać. Nie „znoju”.

Sam się przy tym zmieniłem. Pokonałem kilka barier, rozszerzyłem swą strefę komfortu. Dużo się nauczyłem. Ubogaciłem moje życie.

Czas zatem na nową Wizję! Metodę już znam. Sprawdziłem.

Nie piszę tego, żeby szpanować czy się chwalić. Nie. Piszę, by Was zachęcić do jej stosowania. A przynajmniej do „aprobującego zastanowienia się nad tym, że może to jednak działa“?

Żeby to jednak sprawdzić, żeby uzyskać inny od dotychczasowego „wynik ny wyjściu”, trzeba coś zmienić „na wejściu”. A tu możemy zmienić tylko swoje myśli. Swoje przekonania. Wówczas zmieni się również wykreowana przez nas rzeczywistość. Nasze życie.

Bo co, jeśli to rzeczywiście tak działa?

Wielu udanych kreacji wszystkim nam życzę! Nie tylko wieczorowych.

YOLO!

Tomek Kania