49

Chucham i się stają!

Tytuł dzisiejszego wpisu to słowa mojej pięcioletniej Córki, która ostatnio z zachwytem odkryła w sobie kreatora. Zauważyła bowiem, że dmuchając w słomkę do napojów, zanurzoną w szklance z mlekiem, tworzy bąbelki! Chucha i się stają…

Kreuje przy tym jakąś rzeczywistość. A o tym własnie dzisiaj kilka słów.

Każdy z nas słyszał zapewne po wielokroć, że sami tworzymy swoją rzeczywistość. Że jesteśmy za nią odpowiedzialni, i że jest ona odzwierciedleniem naszych myśli. Myślimy przy tym jednak na ogół, że to niemożliwe. Przecież nie tworzę tych drzew, telefonów czy licznych ostatnio burz. Poza tym: jakim cudem „udało“ mi si stworzyć tę miłą lub niemiłą atmosferę w pracy, dmu czy zagrodzie? Jak to, ja? Swoimi myślami? Nie ma takiej mocy!

Tu jednak nie całkiem o to chodzi. O co zatem?

Zacznę od tego, że rzeczywistość, a dokładniej: SWOJĄ rzecywistość kreujemy nieustająco. Wiele razy w ciągu dnia. Kreujemy ją w kilku podstawowych obszarach, a przede wszystkim: „mieć“ (materialna), „robić“ (działanie), „być“ (osobowość) oraz podstawowym wymiarze naszej rzeczywistości, czyli „czuć“ (duchowa), w której jak w soczewce skupiają się wszystkie pozostałe. Albowiem „mieć“, „robić“ czy „być“ służy przede wszystkim temu, by „czuć“.

Tę rzeczywistość kreujemy dokonując (lub nie) pewnych działań, co wynika z naszych myśli, a te mają oparcie w naszych przekonaniach.

Podam kilka przykładów. Na początek prostych, by pokazać mechanizm.

Załóżmy, że jesteś w pracy i masz szybko coś skończyć. Przychodzi Ci jednak do głowy myśl, żeby napić się kawy. Przyjmijmy, że masz następujący zestaw przekonań: „Mała czarna na pewno mi pomoże – oderwę się na chwilę od pracy, będę mieć więcej energii i szybko skończę, co mam do skończenia. A jak szef zapyta, czemu nie pracuję, to mu powiem“. I kreujesz rzeczywistość z kawą, aromatyczną, smaczną, odprężającą. Wracasz po niej do pracy, szybko kończysz i masz poczucie zadowolenia.

Przyjmijmy teraz, że masz inny zestaw przekonań. Na przykład: „Nie mogę się teraz napić kawy. Jeszcze przyjdzie szef i co ja mu powiem? Muszę najpierw skończyć“. I kreujesz rzeczywistość bez kawy, być może z poczuciem frustracji i myślami, że Ty tu tylko tyrasz i nawet kawy się napić nie możesz.

Przykład następny. Niech będzie powiązany. Pijesz tę kawę i przychodzi szef. I pyta Cię, czy praca już skończona? Widzisz, że jest w kiepskim nastroju i wiesz, że za pół godziny skończysz. Masz ćwierć sekundy na podjęcie decyzji. Mówisz, że skończona. Szef idzie dalej.

Przyjmijmy, że masz przy tym wewnętrzne przekonanie, że kłamstwo jest czymś złym. Budzą się w Tobie wyrzuty sumienia i poczucie winy. Szlag trafił całą przyjemność z kawy i skończonej pracy. W domu „odbijasz sobie“ na psie czy kocie. Ale możesz też mieć wewnętrzne przekonanie, że takie drobne kłamstewko nikomu nie szkodzi. W końcu o co chodzi? Kawa wypita, praca zrobiona, wszyscy zadowoleni. W tym pies czy kot.

Jedna kawa, a tyle możliwości wykreowania rzeczywistości! Takiej „na szybko“, krótkoterminowej. Wszyscy to chyba rozumiemy. A przecież nie tylko kawę w pracy na codzień pijemy. Możesz pomyśleć: „wielkie mi co!“

Podam zatem inny przykład. Taki bardziej „średnioterminowy“. Przy czym od razu zastrzegam, że będzie on nosił wyraźne znamiona auto-krypto reklamy.

Załóżmy, że zaglądasz tu do mnie czasami. Zastanawiasz się, czy przeczytać „Prawo Przyciągania“ mego autorstwa, czy może jednak sobie odpuścić?

Możesz Ci przy tym towarzyszyć taki choćby zestaw przekonań: „Koleś napisał ksiązkę na nośny temat – na pewno dla kasy! Wiadomo. Pełno teraz takich, co chcą sie wypromować na „Sekrecie“. Odcinają kupony. I co nowego mógł tam napisać?“ Nie czytasz. Nie wiesz zatem.

Tak na marginesie: czasami spotykam się z osobami, które wiedzą o mnie wszystko i znają mnie na wskroś, choć nigdy nie zamieniły ze mną słowa. No bo WIADOMO. A treść książki znają na pamięć, rzuciwszy okiem na okładkę. Wiadomo. Nie przeszkadza mi to jakoś specjalnie – decydując sie na robienie czegoś na niwie publicznej wiedziałem, że tak będzie. Na szczęście spotyka mnie dużo więcej przychylnych słów, komentarzy, recenzji i innych reakcji. Za wszystkie dziękuję (mówiłem, że będzie auto-krypto reklama).

Możesz też mieć inny system przekonań. Na przykład taki: „Czasami tu zaglądam, bo dosyć ciekawie pisze. Może warto sięgnąć po którąś z książek? Może czegoś nowego się dowiem? Póki co przeczytam recenzje i komentarze“. I podejmujesz na ich podstawie jakąś decyzję.

Możesz też mieć przekonania typu: „Jestem już po trzydziestce, a moje życie jest nic nie warte. Coś pewnie jest ze mną nie tak. I tak nic się nie da zrobić. Szkoda kasy na jakieś książki – dotychczasowe nic mi nie dały“. Albo wariancję powyższego, typu: „Może i moje życie jest funta kłaków nie warte, ale jestem dopiero przed czterdziestką! Może jest jeszcze dla mnie jakaś szansa?“ I, adekwatnie, podejmujesz jakąś decyzję.

Nota bene: przekonanie o tym, że „życie jest długie, szare i do d…“ jest absolutnie normalne i powszechne. Towarzyszy zdecydowanej większości z nas na jakims etapie życia. Towarzyszyło również piszącemu te słowa. Na szczęście to już za mną. Dlatego choćby nie oceniam niczyich przekonań. Nie są ani dobre, ani złe. Właściwe czy niewłaściwe. A o ich „jakości“ świadczy tylko to czy wspierają nas w samorealizacji, czy nie? Samorealizacji, podkreślam. Każdgo z nas osobno.

Koniec auto-krypto reklamy 😉

Co z powyższego wynika, zapytasz? Może też dodasz: „Tyle to ja też wiem“.

Otóż wynikają dwie podstawowe rzeczy. Po pierwsze: każdy z nas, nieustająco, tworzy jakąś SWOJĄ rzeczywistość. Jesteśmy tego świadomi albo nie – nie ma to znaczenia. I tak, mając myśli, kreujemy. Przynajmniej dopóki oddychamy. Co potem, to nie wiem. Moim zdaniem lepiej być tego świadomym.

Po drugie zaś: tymi niezliczonymi aktami kreacji tworzymy coś, co nazywamy naszym życiem. Podobnie jak dom budujemy z pojedynczych cegieł, tak nasze życie jest ciągiem bardzo licznych kreacji. A mają on swe korzenie w naszych przekonaniach, myślach. Wszak: „Naszymi dzisiejszymi myślami budujemy naszą przyszłość“. Od zawsze zresztą. Od lat. Bo ten proces nie zaczyna się od teraz. On teraz może ulec zmianie.

A po co go zmieniać? No po to, żeby zmienić swoje życie. Jego jakość. Na długo. Na stałe, w miarę możliwości (oczywiście w ramach pewnych ograniczeń fizycznych). Nie bądźmy ofiarami wykreowanych przez nas do tej pory rzeczywistości. Mistrz Coelho by tego nie chciał!

Jak zatem kreować swoje życie, by było lepsze? Zwłaszcza w dłuższej perspektywie? O tym napiszę następnym razem. I to na własnym przykładzie. Będzie sporo konkretnych uwag i porad.

Taką mam przynajmniej nadzieję. Chucham i sie stają!

YOLO!

Tomek Kania