33

Moi Dziadkowie, ze strony Taty, urodzili się pod zaborami, w granicach Austro – Węgier. W dzieciństwie często byli głodni. Jedynymi środkami lokomocji, jakimi dysponowali przez całe swe życie były konie (w tym Kary) i rower.

Tata urodził się w granicach Generalnego Gubernatorstwa, którego zwierzchnikiem był Kanclerz III Rzeszy, Adolf Hitler. Głodu raczej nie doznał, ale mięso w dzieciństwie jadał rzadko. Pierwszy motocykl miał w wieku dwudziestu kilku lat, samochód koło trzydziestki, a teraz jeździ też na rowerze. Bo lubi.

Urodziłem się w Polsce „pół wolnej”, zarządzanej przez „radzieckich”. Na terenie Ziem Odzyskanych, dawnych Prus Wschodnich. Głód znam tylko z okresów, gdy robiłem sobie głodówki. Samochodów miałem w życiu kilka, rowery mam trzy (w tym jeden od prawie 18 lat – nie chce się zepsuć).

Moje Dzieci urodziły się w Wolnej Polsce, choć chwilowo zdaje się „będącej w ruinie”. Głód jest dla nich absolutną abstrakcją, a wręcz trzeba je prosić, by coś zjadły. Częściej latają samolotem, niż jeżdżą pociągiem, a jeżeli już, to raczej Pendolino. Na rowerach jeżdżą na wycieczki.

Gdzie urodzą się moje Wnuki i co będzie ich udziałem, w jakiej rzeczywistości będą żyły – nawet nie próbuję sobie wyobrażać. Bo po co? Kto 20 lat temu wyobrażał sobie googlowanie fejsbuka za pomocą smartfona?

Mój Dziadek miałby teraz 100, a Babcia 98 lat.

Żyjemy w ciągle zmieniającym się świecie. Nic, co nas otacza, nie jest stałe. Wszystko wokół się zmienia. Zmienia się coraz szybciej, bo nawet tempo zmian ulega zmianie.

Czy jednak wszystko?

Otóż Człowiek (a brzmi to dumnie) w swej najgłębszej naturze, w swych emocjach, pozostaje (moim zdaniem) niezmienny. Jesteśmy „obmywani” ciągle zmieniającym się nurtem „rzeki życia”, ale to wciąż my. Mamy te same emocje, potrzeby i pragnienia, co tysiące lat temu.

Nie mam absolutnej pewności, ale wydaje mi się, że emocje związane z pędem są bardzo podobne, niezależnie czy pędzimy motocyklem, czy rydwanem. Potrzeba więzi i komunikacji jest tak samo silna, jak była przed wiekami. Kiedyś dla jej zaspokojenia używaliśmy gołębi pocztowych czy znaków dymnych, teraz zaś mamy nieco bardziej zaawansowane technologicznie możliwości.

Wydaje mi się też, że upolowanie mamuta można jakoś tam porównać do otrzymania podwyżki – i tu i tu zwiększa się nam choćby poczucie chwilowego bezpieczeństwa.

Nie mam też wątpliwości, że radość w oczach Dziecka była tak samo odczuwana przez rodziców przed tysiącami lat, jak jest teraz.

Co z tego wynika? Nie wiem co wynika dla kogo, wiem co wynika dla mnie. Otóż świat wokół nas zawsze się zmieniał i to się akurat zapewne nigdy nie zmieni. W którą stronę on zmierza? Są wśród nas tacy, którzy są przekonani, że w złą. Są i tacy, którzy są przekonani, że w dobrą. Sam należę do grupy przekonanych, że po prostu dokądś zmierza. Co więcej: każdy z nas, z osobna, nadaje temu jakiś kierunek. W mniejszym lub większym stopniu. Wspólnie doprowadzamy do tego, że świat zmierza dokąd zmierza. Dokąd jednak? Nie wiem. Nikt nie wie.

Dlatego też nie zajmuję się specjalnie tym, dokąd zmierza świat. To, co mnie interesuje, to dokąd zmierzam w tym świecie ja? Moja Rodzina? Bliscy? I ci wszyscy, z którymi jestem w jakiś sposób związany, choćby przez ten fanpage i moje książki. Każdego dnia zastanawiam się zatem: co mogę zrobić, by to, dokąd zmierzam(y), było jak najbardziej zbieżne z tym, czego naprawdę chcę?

Czego mogę się zatem DZIŚ lub wkrótce nauczyć, co przeczytać, z kim porozmawiać, jakich zmian w „systemie operacyjnym” swych przekonań dokonać, by życie moje i tych, z którymi jestem związany, stawało się coraz lepsze? I by świat, w swej całości, mógł wówczas podążać w jak największym stopniu w dobrym, z mojej perspektywy, kierunku?

I wyszło mi, że pisać. Choć i to może się kiedyś zmienić

YOLO!

Tomek Kania