Długo zastanawiałem się, jak „skomponować“ ten wpis, żeby zachęcić, a nie przestraszyć. Komu bowiem chciałoby sie trenować judo, skoro można to obejrzeć w telewizji? A co ma z tym wspólnego judo? No właśnie…

A co ma wspólnego strzelenie trzech bramek Duńczykom przez Roberta Lewandowskiego z samorozwojem? Może to, że On je strzela, a nie ogląda w telewizji? A dlaczego może to robić (podobnie jak Kamil Glik)? Bo obaj grają w Reprezentacji Polski. A czy dostali się tam, wyciągając losy na loterii? Pytanie retoryczne.

To, czym chcę się zająć w ramach tego bloga to coś, co ogólnie nazywamy Rozwojem Osobistym. A bardziej dokładnie: rozwojem świadomości prowadzącym do Rozwoju Osobistego. Tak, właśnie tym. A co to ma wspólnego z judo, powtarzając pytanie?

Bardzo dużo. Żeby zdobyć czarny pas w judo trzeba najpierw mieć brązowy. Ale przed nim granatowy. A żeby w ogóle mieć szansę zdobyć żółty, trzeba najpierw założyć biały. I wejść na tatami (czyli matę do treningu). I to jest początek drogi. Do pasa żółtego. I czarnego. A zdobywszy czarny można rozwijać się dalej. Są jeszcze kolejne stopnie wtajemniczenia – pas czarny to nie koniec. Jest jeszcze 10 stopni dan, z pasem biało-czerwonym (6-8 dan) i w końcu czerwonym (9-10 dan). To też nie musi być koniec. Są jeszcze inne sztuki walki.

Żeby zdobyć dowolny pas, inny niż biały, trzeba opanować różne techniki. Pady, rzuty, duszenia, techniki górne, dolne. Trzeba mieć siłę i kondycję. A temu trzeba poświęcić CZAS. Trzeba mieć odpowiednie nastawienie mentalne, czyli odpowiednio wykorzystać UMYSŁ. Trzeba wyćwiczyć CIAŁO. A przede wszystkim podjąć decyzję, żeby trenować. Tu kłania się WOLNA WOLA. Czyli potrzebne są wszystkie cztery narzędzia, o których piszę w książce.

Dokładnie tak samo jest z Rozwojem Osobistym. Z definicji polega on na rozwoju. Zdobywaniu nowych umiejętności, przekraczaniu kolejnych granic, osiąganiu kolejnych celów. Tak było, jest i będzie. I nie chce być inaczej. Takie życie. TWOJE też.

To, co chcę tutaj zaproponować, to właśnie rodzaj treningu. A raczej: zachęty do trenowania. Do rozwijania się. Do poszerzania swej świadomości. Do zdobywania wiedzy. Wiedzy, którą potem należy wykorzystać samodzielnie. Dla siebie. Dla własnego rozwoju.

Ale przecież miałem zachęcić. To może tak? Jeśli wejdziesz na tatami, z białym pasem, to już jesteś o krok przed samym sobą, który tego nie zrobił. Żółty pas już znamionuje większe umiejętności, niż biały. I tak dalej. Samo rozpoczęcie treningu już coś oznacza. Samo (świadome) podjęcie decyzji o pracy nad sobą to już jest krok. W najlepszym możliwym kierunku. A że droga długa? A co masz lepszego do zrobienia w życiu? Oglądać walki judo w telewizji?

Proponuję rodzaj „treningu mentalnego“. Służącego Tobie, Twojemu rozwojowi. I postaram się, by był to dobry trening. A taki ma kilka cech. Po pierwsze: stałość. Trzeba „trenować“ w miarę często. Najlepiej codziennie, choćby przez 15 minut. Z nielicznymi przerwami. Po drugie: różnorodność. Trzeba opanować różne rzeczy (podobnie jak przy kursie na prawo jazdy: przepisy, jazda, cofanie, biegi, pierwsza pomoc itd.). Dobry trening nie polega też tylko na wąchaniu kwiatków i klepaniu się po plecach. Czasami trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, wysnuć wnioski. I jeszcze jedno: ten trening ma przede wszystkim służyć Tobie. Dlatego będę bardzo wdzięczny za wszelką informację zwrotną (choćby w formie komentarzy).

A co dokładniej to oznacza? Przede wszystkim to, że sam „trenuję“. Zdecydowana większość z tego, o czym będę tu pisał, to wiedza zaczerpnięta z różnych źródeł. Ale też taka, którą sam staram się stosować. Kiedy tylko będzie to możliwe, będę się do tych źródeł odwoływał, załączając choćby filmy, posty czy ciekawe linki (zaznaczam: wiele w języku angielskim, ale nieustająco namawiam do nauki lub szlifowania tego języka). Będę jednak pisał, jak sam rozumiem to, o czym mówią i piszą inni. Będę też poruszał różne kwestie, które z czasem będą łączyły się w pewną całość. Oczywiście osoby zainteresowane wcześniejszym całości poznaniem zachęcam do przeczytania książki. Na tych „łamach” będę głównie rozwijał pewne wątki w niej zawarte, ale ze względu na naturę bloga – będą to tylko rozwinięcia.

Ten blog ma mieć przede wszystkim charakter edukacyjny, pokazujący, że warto dbać o rozwój swej świadomości (i, w konsekwencji, swój). Że warto „trenować judo”, jednym zdaniem. Ale ma też mieć charakter inspiracyjny. Czyli pokazywać to, co ten „trening” ma dać. I tu będę się często odnosił do przykładu swojego lub przykładów ogólnie znanych. Bo nie chcę pisać o czymś, czego nie rozumiem (a jeśli tak się zdarzy, to to zaznaczę). Bo jak zauważa „The special one“ T. Harv Eker: „You know it if you live it.” Wiesz to, jeśli jest to częścią twojego (mojego) życia. W przeciwnym wypadku to tylko teoria.

A żeby Cię nie „zamęczyć“, pewnie będę pisał ze dwa razy w tygodniu. I mam nadzieję, że wytrwasz. Nie zakładam przy tym, że ktokolwiek od razu „rzuci się w me ramiona“, mówiąc: „Tak! Tak! Na to własnie czekałem! Od lat! Rzucam wszystko inne!“ Absolutnie nie o to mi chodzi. Rozumiem też, że (raczej) mnie nie znasz, więc muszę zdobyć Twoje zaufanie. I tak właśnie powinno być. Zwłaszcza, że to, o czym chcę tu pisać, to raczej nie jest wiedza z tzw. „głównego nurtu“. I na początku może wydać się trudna do zaakceptowania. Podobnie jak „pomysł”, by potykając się w czasie biegu zrobić wszystko, by paść na plecy. A judoka tak właśnie robi. I wie dlaczego. Daj zatem sobie (i mi) trochę czasu. Przekonaj się. Lub odrzuć.

A że nie jestem jedynym, który tak myśli? Zachęcam Cię do obejrzenia załączonego filmu. Michał Wawrzyniak to jeden z najlepszych, najbardziej doświadczonych trenerów Rozwoju Osobistego w Polsce. Taki właśnie jest. I myśl co chcesz.

YOLO!

Tomek Kania

PS. Co nam wczoraj pokazał Robert Lewandowski (bo nie cała Reprezentacja)? Że gra się do końca. Do końca! Taka już Jego Kapitańska, mistrzowska, mentalność. Nie do zatrzymania…