Napisałem książkę, a w niej o kilku, może kilkunastu, istotnych moim zdaniem sprawach dla niemal wszystkich z nas. Z pewnością istotnych dla mnie. Napisałem w niej między innymi o potrzebie uczenia się tego, jak „przekuwać teorię w praktykę“. Oraz o konieczności wytrwałości w dążeniu do urzeczywistnienia swych wizji, realizacji swych celów. Co oczywiste – dotyczy to również mnie. Co więcej! Wielu z rzeczy, o których napisałem, mam okazję doświadczać w codziennym życiu.

Dlaczego o tym piszę? Mam pewną wizję (opisaną w książce), postawiłem sobie zatem pewne cele, mające służyć jej urzeczywistnieniu. Jednym z nich było właśnie napisanie i wydanie książki, co od lat było moim marzeniem. Ale przecież nie tyle chodzi mi o samą książkę, co o pewne przesłanie w niej zawarte. Chciałbym, co oczywiste, dotrzeć z tym przesłaniem do jak największego grona osób. Po to ją w końcu napisałem. Ale jest ona tylko jednym z nośników owego przesłania, którego „adresatem“ są nie tylko jej czytelnicy.

Wydaje mi się ono być na tyle istotnym, że postanowiłem dzielić się nim na różne sposoby. Jednym z nich mają być spotkania z czytelnikami. W związku z tym zorganizowałem (przy pomocy życzliwych mi osób) spotkanie autorskie. Mógłbym doszukiwać się różnych przyczyn, dla których nie okazało się ono sukcesem na miarę moich oczekiwań. Mógłbym szukać wymówek i usprawiedliwień. Zły dzień, godzina (bo nie miejsce), to czy tamto. Ale nie. Przyszło mi zmierzyć się z rzeczywistością: było na nim mało osób.

Mógłbym w związku z tym powiedzieć sobie: dobra, trudno, poddaję się. Nie chcecie czytać, Wasza strata. Mógłbym pozwolić, by moje zranione ego, ta dziecinna (nie: dziecięca!) część mnie, pokonało mnie. Ale czy ja jestem moim ego? Czy jest ono jedynie wytworem mojego umysłu, chcącym teraz „zapędzić“ mnie do mysiej dziury? Obrażonym chłopcem, podpowiadającym mi, bym wrócił do strefy mojego komfortu i powiedział sobie: „po co ci to było?“. Mógłbym. Mógłbym powiedzieć, że napisanie i wydanie książki to był mój cel. Że go osiągnąłem, a teraz czas zająć się czymś innym.

Skłamałbym jednak. Zapewne zdecydowana większość osób nigdy by się o tym nie dowiedziała. Zapewne również ci nieliczni, którzy wiedzą, że książka jest tylko częścią większego „projektu“, w jakiś sposób by mi wybaczyli, usprawiedliwili, myśląc: „no cóż, próbował, książka nawet fajna, potrzebna, ale…“. Zapewne. Ale ja bym wiedział, że stchórzyłem. Że brak mi „integralności“, wiarygodności. Że większość z tego, o czym tam napisałem, to tylko puste słowa. Przynajmniej w odniesieniu do mnie.

A co napisałem? Między innymi, za Joe Vitale, że „Porażka to tylko rodzaj informacji zwrotnej – nie tędy droga!“. Za Zibim Bońkiem, że „Czasami jest tak, że porażki uczą, a zwycięstwa dają tylko szczęście“. Za Andrzejem Sapkowskim, że „Ten, kto choć raz nie złamał w sobie tchórzostwa, będzie umierał ze strachu do końca swych dni“. Czy za samym sobą w końcu: „Dążąc do celu będziemy się potykać. Taka natura nieznanej i wyboistej drogi. Ale przecież nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go! By się kimś stawać przy tym“.

A ja przecież wyruszyłem w nieznane. Poza moja strefę komfortu. Potknąłem się. No i co? Jak mówi T. Harv Eker: „Działaj. Ucz się. Wyciągaj wnioski. Potem działaj. I ucz się. I tak bez końca“. A Michael Jordan dodaje: „Jeśli dobiegniesz do ściany, nie odwracaj się i nie dawaj za wygraną. Wymyśl, jak się po niej wspiąć, jak ją przebić albo obejść“.

Usłyszałem przecież dużo pozytywnych opinii na temat książki. To akurat przyjemnie łechtało moje ego. Dlaczego zatem miałbym mu ulec w jednej części i nie pozwolić „rozwinąć się“ w drugiej? Poddać się? Odpuścić? Miałbym wówczas poczucie, że zdradziłem tych, do których kieruję swoje przesłanie. Że zdradziłem też siebie. Nie dałbym też sobie szansy na „podążanie moją Ścieżką“.

W związku z powyższym wyciągnąłem wnioski. Postanowiłem zacząć pisać tego bloga. A co z tego dalej wyniknie? Zobaczę. Tymczasem pomyślę nad słowami Billy Coxa, że „Odwaga nie jest brakiem strachu. Jest zdolnością do tego, by stawić mu czoła, pokonać go i dokończyć to, co się zaczęło“.

A ja przecież chcę się uczyć wciąż nowych rzeczy. Taką mam wizję. I myśl co chcesz.

YOLO!
Tomek Kania

1 Comment

  • Magdalena Posted Październik 7, 2016 11:41 pm

    Tomek trzymam kciuki 😀

Comments are closed.