No właśnie. Czy wiesz, co Cię tak NAPRAWDĘ „jara”? Czemu warto poświęcać, z własnej woli, te pół godziny dziennie? W co masz ochotę się „wkręcić”?

Zadajesz sobie w ogóle takie pytania? Znasz na nie odpowiedzi? Mam nadzieję, że tak. Widzę jednak, rozglądając się uważnie dookoła (a to moja ulubiona „technika” poznawania świata), że wiele osób nawet sobie takich pytań nie zadaje. Trudno zatem, by znali na nie odpowiedzi. Wiele osób ma problem z odpowiedzeniem na proste, wydawałoby się, pytanie: „Jakie masz Marzenie?” A przecież trudno zrealizować coś, jeśli się nie wie czym to COŚ jest. Trudno też poświęcić temu te pół godziny dziennie. Bo może i czas by się znalazł. Ale na CO właściwie… I jak skutecznie (dla siebie) aktywować Prawo Przyciągania, jeśli się nie wie, co się chce przyciągnąć? A ono przecież działa cały czas.

I choć bardzo mnie to dziwi (bo po co żyjemy, jeśli nie dla realizacji Marzeń?), to z drugiej strony nie dziwi mnie wcale. Sprzeczność? Nie do końca.

Potrzebujemy Marzycieli!

Choć jesteśmy indywidualnymi jednostkami, a każdy z nas jest inny, unikalny, to jednak żyjemy w społeczeństwie. A to rządzi się pewnymi prawami. I, co do zasady, stara się sobie jednostki podporządkować. Choć samo składa się właśnie … z jednostek. Nie chcę pisać tu dysertacji naukowej na temat dlaczego tak się dzieje. Nie ma to specjalnego dla mnie znaczenia. Znaczenie ma to, że tak jest. I że zdecydowana większość z nas się temu poddaje.

Nie wszyscy, na szczęście. Bo prawda jest też taka, że społeczności potrzebują osób, które się im nie podporządkują. Takich, które nadadzą nowe kierunki ich (społeczności) rozwojowi. Które wprowadzą pewien „ferment”. Zakwestionują stary porządek. Podniosą poziom ogólnego zadowolenia z życia. Będą wzorcem dla innych. Inspiracją. Społeczeństwa potrzebują Marzycieli. Przykłady na to są niezliczalne. Tylko kto to jest „społeczeństwo”? No właśnie.

Mimo, że społeczności (czyli my wszyscy) Marzycieli potrzebujemy, to na ogół sami nimi nie jesteśmy. Mamy swoje cele, często myślimy życzeniowo (o czym mówiłem choćby tutaj), to jednak prawdziwe, swoje Marzenia miewamy rzadko. A społeczeństwo, w swej masie, ani nas do ich posiadania nie zachęca, ani ich określania czy realizacji nie uczy. A to wielka szkoda.

Jesteśmy uczeni życia w społeczeństwie

Tak to, moim zdaniem, wygląda. Jesteśmy uczeni tego, co inni uważają za dobre dla nas. Bardzo często to inni nas określają. Przynajmniej starają się to robić. I nie jest to niczyja wina.. Bo ci „inni” to też my. Tyle tylko, że w „wersji bardziej oficjalnej”. Często chowający swoje Marzenia gdzieś głęboko „pod dywan”. Nie wychylający się z nimi za bardzo. Bo co powiedzą inni? Czyli też „my”. Nie wiem, czy rozumiesz, co chcę przekazać? To, że każdy z nas, tak naprawdę, w głębi duszy ma swoje Marzenia. Zna je. Ale pod wpływem „czynników oficjalnych”, czyli tych samych osób, które Marzenia mają, ale je chowają, sami je chowamy. A pod naszym wpływem inni. I tak dalej. Przez pokolenia. A świat wokół się zmienia. Coraz szybciej. A my, zamiast marzyć i Marzenia realizować, oglądamy się na innych. A oni na nas. A życie mija…

I przez lata takiego „wychowywania do życia w społeczeństwie” często nabywamy pewnych „zespołów zachowań”, pewnych syndromów. Jak choćby „Męczennika”, „Jaskiniowca” czy „Wizjonera”.

I pod ich wpływem zapominamy o sobie, o swych Marzeniach. Do tego stopnia, że nie potrafimy się już w tym odnaleźć. Nawet ich nazwać. A co dopiero zrealizować! I naszych Dzieci tego nauczyć. A szkoda wielka. Bo bez przezwyciężenia tych syndromów nie zrobimy tego pierwszego kroku naprzód, w przez nas wybranym kierunku. A po nim kroków następnych.

Czy musi tak być?

Oczywiście nie. I jak świat światem, a historia historią: Marzyciele byli, są i będą. Chodzi tylko o to, by było ich (nas) jak najwięcej. Byśmy byli jak najbardziej świadomi swych Marzeń. I potrafili jak najskuteczniej je realizować. Dla dobra nas samych. I dla dobra naszych Społeczności.

Na szczęście ta świadomość wzrasta, jest nas coraz więcej. Coraz więcej też jest osób, które o tym mówią i które tego uczą. Trzeba ich tylko poszukać. I poświęcić te pół godziny na posłuchanie tego, co mają do powiedzenia.

Jedną z takich osób jest Rafał Dudek. I choć to jeszcze młody człowiek, to ma bardzo dużą wiedzę. To On wyróżnił wymienione powyżej Syndromy. Warto go posłuchać. Między innymi dlatego właśnie, że jest młody. I do swych rówieśników przemawia. Może to nasze Dzieci?

Proponuję uważne obejrzenie poniższego filmu. Do samego końca. Może pozwoli Ci to jakoś wyjść z „zaklętego kręgu niemocy” (o ile w nim jesteś) i dołączyć do „Kręgu Marzycieli”? Od czegoś trzeba zacząć. Choćby od uświadomienia sobie, że stare czasy już minęły. A nowe jeszcze nie nadeszły.

A że Pan Rafał mówi pełen emocji? To bardzo dobrze. Bo wkłada w to nie tylko swą wiedzę. I też wspomina „pół godziny dziennie”. Cóż, może coś w tym jednak jest? I zgadzam się z Nim w pełni, że jeśli nie wiesz, jakie masz Marzenia, to coś jest „nie teges”. Bo naturalnym stanem człowieka jest wiedzieć. Mogę Cię jednak zapewnić, że nikt nie przebywa w stanie naturalnym przez  cały czas. Ale można się nauczyć, jak być w nim jak najczęściej. I nie koniecznie trzeba być mnichem.

I myśl co chcesz.

YOLO!

Tomek Kania