41

Człowiek został stworzony na podobieństwo Boga. Zdecydowana większość z nas (w tym ja) jest o tym zapewne głęboko przekonana. Ale co z tego (przekonania) wynika? Jak odnosimy tę prawdę do naszego codziennego życia?

Nie jestem teologiem. Nie wyznaję też żadnej oficjalnej religii. Ale jako człowiek głęboko religijny zadaję sobie pytanie: co z tego wynika, że (ja też) zostałem stworzony na Jego podobieństwo? Jak mam to rozumieć? No bo chyba nie tak, że mam być starszym panem z brodą. Jak zatem? Rozumiem to zatem (sam dla siebie) tak:

Zostałem stworzony. Nie tylko zrodzony, ale właśnie stworzony. Wraz z niezniszczalnym we mnie elementem, czyli życiem, które w sobie mam. Człowiek nie jest w stanie stworzyć życia. W żadnej formie. Bo Frankensteina trzeba uznać chyba za niezbyt udany eksperyment. Człowiek może życie tylko przekazać. Lub pomnożyć.

Ktoś mnie stworzył. Jest zatem „większy” ode mnie. Ale On nie tyle stworzył mnie, co Człowieka. Gatunek ludzki. Na swoje podobieństwo. Czyli nie jesteśmy tacy jak On, a tylko podobni. W czym zatem?

Otóż jako jedyny (znany nam) Twór Boga mamy umiejętność i możliwość tworzenia. Kreowania. Wciąż na nowo i ciągle czegoś nowego. Może nie jesteśmy najbardziej inteligentnymi stworzeniami na świecie (podobno delfiny są od nas inteligentniejsze), tyle że w przeciwieństwie do innych stworzeń (w tym delfinów) potrafimy twórczo zmieniać swą rzeczywistość.

Świat, w jakim żyjemy, nasza rzeczywistość zewnętrzna, jest odmienny w porównaniu z tym co było tysiąc, sto czy dwadzieścia lat temu. Świat delfinów zaś nie. My latamy w kosmos i stworzyliśmy „problem” cellulitu oraz wiele innych „problemów”, a co za tym idzie – choćby chirurgię plastyczną. Stworzyliśmy też kałasznikowa i różne sposoby fermentacji piwa.

Możemy tworzyć idee, rzeczy materialne, przekonania, systemy. Naszym tworem są granice, jazz, wojny, pieniądze, poczucie niskiej wartości i megalomania. Piłka nożna, przemoc i dobroczynność. Leki i trucizny. Religie, prawa i instytucje. Firmy, negocjacje i poezja. My to stworzyliśmy. Nie wszystko każdemu się podoba, co nie zmienia faktu, że to twory człowieka. Podobnie jak choćby Marzenia i sposoby ich realizacji.

Jak tworzymy? Przekształcając nasze myśli, nasze mentalne obrazy, w ich „materializację”. Wszystko co nas otacza, a co jest tworem człowieka, kiedyś było … myślą jedynie. Niczym więcej. I wystarczy rozejrzeć się dookoła, żeby zobaczyć, co z tych myśli powstało. Choćby NIESAMOWITY koncert Coldplay na Narodowym w zeszłą niedzielę.

Na czym polega akt kreacji? O tym mówi choćby Napoleon Hill. Człowiek może osiągnąć wszystko, co sobie wyobrazi i w co uwierzy. Najpierw trzeba coś sobie wyobrazić, później w to uwierzyć. I zacząć w tym kierunku działać. Bo działanie to akt wiary właśnie. A działanie może polegać choćby na świadomej zmianie swych przekonań. Tych ograniczających, najlepiej.

Człowiek jest jednak jedynie współkreatorem. Dlaczego? Dlatego, że działa w „otoczeniu” stworzonym również przez Boga. Otoczeniu, które staramy się od zawsze zrozumieć. I rozumiemy coraz lepiej. Nie w pełni jednak. Nie do końca na przykład wiemy, dlaczego i jak nasze przekonania „przekształcamy” w naszą rzeczywistość? Dlaczego „Świat jest taki, jaki myślisz, że jest”? A to pierwsza zasada uznawanej za „matkę wszystkich religii” Huny.

I choć wciąż tego do końca nie rozumiemy, nie wiemy dlaczego ni jak to się dzieje, to jak twierdzi Earl Nightingale: „Wszyscy wielcy ludzie w historii świata różnili się w wielu rzeczach, ale w jednym byli zgodni: stajemy się tym, o czym myślimy przez większość czasu”. Stajemy się swoimi myślami. Tworzymy siebie za ich pomocą. Swoje życie, swoją rzeczywistość. Dla każdego odmienną.

Jak to? Ja też, możesz zapytać? Tak, każdy z nas. Nie ma równych i równiejszych. Większość osób jednak wciąż myśli, że życie nam się przydarza. Że jesteśmy „ofiarami”, a nie twórcami. Że nasze życie tworzone jest przez innych. „Onych”. I przypisujemy tym „Onym” większą moc niż sobie.

Tylko kim są ci „Oni”? Przecież to „My”. Tylko widziani z innej, nieco szerszej, perspektywy. Bo „MY” to wszyscy „ONI” plus ja. Dla jakichś siedmiu miliardów ludzi jestem w zbiorze „ONI”. Ty też. I jeżeli to „ONI” tworzą moją rzeczywistość, to można wysnuć logiczny wniosek, że ja tworzę ją dla siedmiu miliardów ludzi! Wow! Ale mam moc! Ale czy na pewno? No, raczej nie. Mocy starcza mi raczej tylko na siebie. Na kreowanie mego świata. Jak każdemu z nas.

Dlaczego zatem mamy tak różne rzeczywistości? I dlaczego bardzo często odmienne od tego, co byśmy chcieli? Dlatego, że na ogół trudno nam sobie wyobrazić, jak by to było być w innej rzeczywistości. A jeszcze trudniej uwierzyć w to, że możemy ją dla siebie stworzyć. Najtrudniej zaś uwierzyć na tyle, by podjąć niezbędne działania.

Tworzymy to, w co wierzymy, że jesteśmy w stanie stworzyć. Co jesteśmy sobie (na dłużej) wyobrazić. Oczekujemy tego, co jest zgodne z naszą wyobraźnią i (głęboką) wiarą co do naszych możliwości. A wynik „eksperymentu” zależy od oczekiwań „eksperymentatora”…

Nie wierząc tak naprawdę w możliwość stworzenia czegoś „większego”, lepszego – nie działamy. Nie uczymy się chociażby. Nie popełniamy niezbędnych błędów. Lub przypisujemy im nadmierną wagę. Nie rozszerzamy granic swej strefy komfortu. Nie pracujemy nad swoimi przekonaniami. Tkwimy w „wykreowanej” przez siebie rzeczywistości. Może niezbyt wygodnej, ale znanej i w miarę bezpiecznej.

Tylko te Marzenia… Za często nie wierzymy w możliwość ich realizacji. Nie podążamy za nimi. A przecież Wszechświat jest nieskończenie bogaty. Może nam „dostarczyć” wszystko, co sobie wyobrazimy i w co uwierzymy. Biedę i miliardy dolarów. Ciągłe napięcie i „nieznośną lekkość bytu”. Miłość i nienawiść. Poczucie spełnienia i ciągłego braku. Wszystko.

Wszystko jest wszak tworzone dwa razy. Najpierw w umyśle, później w rzeczywistości. Taką moc dał nam Bóg.

I od nas tylko zależy, jak tę moc wykorzystamy. Bo oprócz umysłów dał nam też Wolną Wolę. I ciało. I czas. Na zmiany oraz tworzenie coraz to lepszego, naszego, świata.

Wykorzystujmy to, co nam dał. Dla swego dobra. I na chwałę życia. Z wyobraźnią. I z wiarą.

YOLO!

Tomek Kania